![]() |
| (by Lizz Kaviste) |
Przechodziłam właśnie
przez hol terminalu w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą małą
walizkę.
![]() |
| Nie marudzić! |
Miałam słuchawki na
uszach i nie zwracałam na nic uwagi. Miałam spotkać się z mamą
tuż przed wyjściem po dwutygodniowej rozłące. Zatrzymałam się i
spojrzałam na bramkę, z której wychodził blondwłosy Azjata. Tuż
nad drzwiami świecił się napis „Pekin".
Westchnęłam ciężko i
ruszyłam przed siebie, nucąc piosenkę „Baby don't cry".
Jednak poczułam na sobie zimne i beznamiętnie spojrzenie. Nie
odwróciłam się, a wręcz przyśpieszyłam.
Zaczęłam się nieco
bać, lecz kiedy zobaczyłam swoją rodzicielkę, wszystko zniknęło.
Minął tydzień, odkąd
wróciłam i znowu stałam się służącą we własnych domu.
Siostra wykorzystuje mnie na każdym kroku. Ciągle tylko zrób to,
zrób tamto. Staje się to męczące, a jeszcze nadwyręża to moje
zdrowie. Z każdym dniem czułam się gorzej. Zaczęłam nawet
strasznie kaszleć i pluć krwią. Oczywiście nie powiedziałam tego
rodzicom. Starałam się utrzymać to w tajemnicy do końca
zaliczenia semestru.
Słońce dawno zakończyło
swoją podróż po widnokręgu i niebo spowiła ciemność. Jedynie
gwiazdy oświetlały je, nadając mu ten urok. Wracałam ze sklepu,
trzymając w ręce dosyć ciężką torbę. Dzisiaj miał odbyć się
maraton filmów grozy w tv i nie chciałam go przegapić. Na dodatek
każdy coś chciał.
Westchnęłam ciężko i
spojrzałam na niebo.
- Dlaczego każdy jest
szczęśliwy, tylko nie ja? - szepnęłam do gwiazd.
Nagle gwiazda przecięła
niebo. Zawsze w takich chwilę myślę sobie jedną i tą samą
rzecz. Chcę przeżyć przygodę, która odmieni nie tylko mnie, ale
pozwoli mi komuś pomóc. W jednej słuchawce usłyszałam właśnie
refren „Baby don't cry to night”. Zaśmiałam się. Dziwny zbieg
okoliczności.
Ruszyłam przed siebie,
lecz po chwili zatrzymałam się obok śmietnika, skąd dochodziły
dziwne odgłosy. Odgłosy przypominały odgłosy walki. Wyłączyłam
muzykę w komórce i zajrzałam do środka.
W Polsce dosyć popularne
stały się śmietniki „obudowane”, czyli znajdujące się w
środku jakiegoś baraku. Czasem były one za duże i zbierali się
różni kibole.
Moim zielonym oczom
ukazała się jak zawsze grupka kiboli z RCH. Mieszkałam na ich
terenie, więc nie miałam się co dziwić, lecz tym razem coś było
inaczej. Nie znęcali się na tymi z Górnika, tylko na jakimś
blondynie. Dopiero po chwili dostrzegłam jego śmiertelne
spojrzenie.
- Panda – szepnęłam.
Teraz mnie oświeciło.
Widziałam tego blondyna na lotnisku, kiedy wracałam. Nie był to
byle jaki Azjata. Tylko jedna osoba miała oczy podobne do pandy.
Huang Zi Tao, znany jako Tao lub Panda Tao. Dyskretnie odłożyłam
zakupy na ziemię i oparłam się o ścianę. Zastanawiało mnie,
dlaczego Tao nie walczy, przecież był mistrzem sztuk walki. Jeśli
dobrze pamiętam. Spojrzałam ponownie i zobaczyłam blondyna na
ziemi.
- Kurwa! - syknęłam.
Nagle usłyszałam
dzwonek mojej komórki. (klik)
- Jezu – powiedziałam
zrezygnowana.
- Kto tam, kurwa jest?! -
wrzasnął jeden z kiboli.
Weszłam powoli do środka
i stanęłam przed nimi, wyłączając telefon.
- Ja nic nie robię. Nie
specjalnie mnie to interesuje – powiedziałam znudzona.
- To wracaj do domu
chłopcze, dorośli pracują – powiedział.
Poczułam ukłucie w
żołądku.
Nikt nie spodziewał się,
że podejdę i uderzę gościa. Dostał ode mnie trzykrotnie i osunął
się na ziemię. Pomachałam trochę ręką, gdyż nieco zabolało.
- To trochę bolało –
przyznałam. - Nazywam się Pauline i nie jestem chłopakiem.
Zrozumiano? - burknęłam.
- Ty mała! - wrzasnął
jakiś szatyn.
- Nie jestem „mała”!
- warknęłam. - Nie porównuj mnie do tych małolat!
Szatyn podszedł do mnie
i chciał mnie uderzyć, lecz ja wymierzyłam mu pierwsza cios w nos.
Osunął się ode mnie i zaczął skomleć.
- Wolny jesteś –
skomentowałam.
- Ty dziwko! Zaraz
zamkniesz japę! - krzyknął kolejny.
Nagle wszyscy rzucili się
na mnie. Było to nawet zabawne. Nic nie robiłam, a oni się
okładali. Unikałam ich ciosów i przemknęłam powoli do Tao.
- Are you oke? -
zapytałam.
- Jest w porządku –
powiedział.
- U, znasz polski. Fajnie
– uśmiechnęłam się szeroko.
Pomogłam mu wstać i
oprzeć się o ścianę.
- Oż ty dziwko! Jeszcze
do tego chińczyka się kleisz!
- Je! - zaśmiałam się.
- Trafiłeś! Tao to chińczyk!
- Co? Skąd wiesz? -
zdziwił się sam Zi.
- Osoba, którą
zamierzam bronić to Huang Zi Tao, członek zespołu EXO-M –
powiedziałam, uśmiechając cię chytrze i podnosząc jakąś rurę
z ziemi.
- Kim jesteś do
cholery?!
- Jak mówiłam. Nazywam
się Pauline i jestem mangowcem – powiedziałam szczerze.
- Co?
- Twoja babcia Genia! -
zaśmiałam się.
- Brać ją!
Westchnęłam ciężko.
Nie ważne czy mieli coś
w ręku, czy nie. Po chwili wszyscy leżeli na ziemi i zwijali się z
bólu.
- Jak … - burknął
szatyn.
- Miałam zajęcia z
boksu, karate i judo – powiedziałam.
Pociągnęłam Tao za
rękaw kurtki i wyszłam z nim. Zabrałam torbę z zakupami i
zaczęliśmy się kierować w stronę mojego bloku.
- Jeśli ktoś będzie
się coś ciebie pytał, potakuj. Nawet jeśli ci się to nie podoba
– powiedziałam stanowczo.
- Dlaczego to robisz? -
zapytał.
Zatrzymałam się.
- Dlaczego? Dobre pytanie
– powiedziałam spokojnie.
Przeszłam z nogi na
nogę.
- Wszystkie fanki pewnie
by się we mnie wtulały i jęczały.
- Mówiłam, jestem
mangowcem – powtórzyłam. - Dlaczego?
- Czekam, aż odpowiesz.
- Nie wiem. Impuls? Nie
znam żadnych sztuk walki. Mam fotograficzną pamięć –
powiedziałam.
- Jak to? To, co im
zrobiłaś, było niezwykłe...
- …i może mnie
kosztować życie – przerwałam mu.
- Co?
- Od miesiąca mam nowy
narząd, lecz on wysiada – przyznałam.
Zaczęłam kaszleć.
Zakryłam ręką usta dłonią. Po chwili kaszlu, na mojej dłoni
pojawiła się krew.
- Musisz iść z tym do
lekarza!
- Nie mogę! Muszę zdać
zaliczenia! Mam maturę w tym roku! Nie było mnie dwa tygodnie,
ponieważ byłam w Chinach z wujem!
- Życie jest ważniejsze.
Nie możesz go tak lekceważyć! - wrzasnął, a jego spojrzenie mnie
przeraziło.
Cofnęłam się o krok.
Czułam się, jakby patrzył na mnie Aomine z KnB. Przełknęłam
ślinę. Kąciki moich ust powędrowały ku górze.
- A co, jeśli chcę
umrzeć? - zapytałam. - Co, jeśli nie powinnam nigdy się urodzić?
- Stul pysk – warknął.
- Nie. Moje życie
powinnam dawno skończyć. Ja nie chce być służącą! - poczułam,
jak łzy napływają mi do oczu.
- Masz piękne oczy,
mówił ci to ktoś? - zapytał nagle.
- Tak, mówią mi to –
powiedziałam lekko przerażona.
- Kiedy znajdę to, co
szukam, to zabieram cię do Korei – powiedział stanowczo.
- Korea... zaraz. Moment.
Czego ty szukasz? - zaplątałam się.
- Pewnej osoby, która
powiedziała mi w twarz, że jestem „egoistycznym dupkiem”.
- „Egoistyczny dupek”
- powtórzyłam, kładąc palec na policzku.
- Masz podobny głos do
niej i włosy – zauważył.
- Czerwone są unikalne –
zaśmiałam się.
Rozległ się dźwięk
mojej komórki. (klik)
- Kurwa, znowu ona –
odrzuciłam połączenie.
- Ładne słownictwo –
skomentował.
- Gdyś miał taką
siostrę... a nie ważne. Chodź. Pomogę ci – powiedziałam.
- Dobra.
Zrobiłam dwa kroki do
przodu, kiedy zaświeciła mi jedna myśl.
- Dlaczego ty nie
walczyłeś? - zapytałam.
- Nie chciało mi się –
powiedział i zaśmiał się.
Spuściłam głowę i
ścisnęłam mocniej reklamówkę. Ruszyłam bardzo szybko przed
siebie. Chłopak dogonił mnie i szedł równie szybko co ja.
Wcisnęłam kod do drzwi
i otwarłam je. Weszliśmy schodami na drugie piętro i podeszliśmy
do mieszkania nr 15. Położyłam dłoń na klamce i spojrzałam na
Tao.
- Pamiętaj, potakuj –
przypomniałam.
- Dobra – powiedział.
Weszłam do środka i
wpuściłam blondyna. Zamknęłam drzwi i położyłam zakupy na
ziemię.
- O, wróciłaś –
podeszła moja siostra. - A to kto?
- Mój chłopak –
spojrzałam z uśmiechem na Zi.
- Tak – przytaknął. -
Jestem Huang Zi Tao, można mówić mi Tao.
- Mamo, tato! Pauline ma
chłopaka! Na dodatek Azjate! - powiedziała głośno.
Do przedpokoju weszli moi
rodzice i zlustrowali go spojrzeniem.
- Jestem Huang Zi Tao,
wszyscy zawracają się do mnie Tao – przedstawił się.
- Panda – zaśmiałam
się.
- Pauline! - skarcił
mnie ojciec.
- Tak tatko?
- Bez szaleństw –
powiedział i poszedł z mamą do pokoju.
Moja siostra
protestowała.
- Wybacz – szepnęłam.
- Spoko.
Rozebrałam się i
weszłam do kuchni z siatką. Wzięłam to, co kupiłam dla siebie i
weszłam do pokoju, a blondyn cały czas chodził za mną.
Zamknęłam drzwi na
klucz i łączyłam komputer. Zi siedział na moim łóżku i
przyglądał się zdjęciom powieszonym na tablicy.
- Zmieniłaś kolor
włosów – zauważył. - Dlaczego?
- Ponieważ lubię B.A.P
– przyznałam, wpisując hasło do
komputera.
- Yongguk opowiedział mi
w zeszłym roku o dziewczynie, która napisała do niego wiadomość
o operacji i więcej się nie odezwała. Myśli, że nie żyje.
- Jak widać … -
zacięłam się.
- Co się stało?
Wstałam z krzesła i
podeszłam do drzwi i przykucnęłam.
- Ania spierdalaj! -
wrzasnęłam.
- Ja nic nie robię! -
krzyknęła.
Westchnęłam ciężko i
usiadłam na krześle.
- Jak zamierzasz mi
pomóc?
- Może powiesz mi, w
ogóle jak do tego doszło, że nazwała cię tak, a nie inaczej?
![]() |
| Specjalnie w śniegu, ponieważ widzieli się w Grudniu. |
powiedziała. Płakałem całe dnie, dopóki nie postanowiłem przylecieć tu – zaśmiał się.
- Słodkie –
skomentowałam.
- Jak zamierzasz ją
znaleźć?
- A skąd wiedziałeś,
że gdzieś tu mieszka?
- Znalazłem jej notes, w
którym był adres i parę innych rzeczy. Ładnie opisała Pekin i
nasze spotkania.
- A przeczytałeś jej
imię i nazwisko? - uniosłam brew do góry.
- Tak. Pauline Stein –
powiedział – ale chciała, aby mówić do niej Yucchi.
Podeszłam bliżej niego
i spojrzałam mu w oczy.
- Nie zastanowiło cię,
dlaczego sprowadziłam cię tu i taką szopkę robię?
- Nie – powiedział
zdziwiony.
- Ponieważ znalazłeś
to, co szukałeś... - przyznałam się.
Jego oczy otwarły się
szerzej i wstał. Był ode mnie wyższy o ponad głowę.
- Pytałeś dlaczego.
Przypomniałeś mi dlaczego, zostawiłam wszystko w Pekinie.
- Dlaczego? - złapał
mnie za ramiona.
- Byłam z wujem i nie
mogłam sobie na nic pozwolić. Na dodatek, kiedy zrozumiałam, że
jesteś aż tak sławny, nie wiedziałam co robić. Mówiłam, moje
życie się kończy... - powiedziałam smutno.
- Głupia! - rozczochrał
mi włosy.
Czułam łzy w oczach,
lecz nie pozwoliłam im wypłynąć. Widząc uśmiech Tao, nie
wiedziałam co robić.
- Proszę nie mów mi tu
o śmierci – powiedział.
Nagle poczułam, jak
nasze usta się stykają. Blondyn przytulił mnie, a ja zrobiłam to
samo.
Nasz pocałunek stawał się coraz namiętniejszy, kiedy nagle odsunęłam się i spojrzałam w jego oczy.
Nasz pocałunek stawał się coraz namiętniejszy, kiedy nagle odsunęłam się i spojrzałam w jego oczy.
- Naprawdę czytałeś
mój pamiętnik? - zapytałam.
- Oj! - cofnął się o
krok.
Rzuciłam mu się na
tors, co spowodowało, że opadliśmy na łóżko.
- Przepraszam.
- Spokojnie. Już jest
dobrze...
- Dlaczego wczoraj na
internecie, napisali, że zaginąłeś?
- Ponieważ, zgubiłem
telefon - zaśmiał się uroczo.
- Bakayoru –
skomentowałam.
Myślę, że się podoba. Choć wątpię, że napiszę coś o Tao, bo od pewnego czasu cierpię na PANDOFOBIĘ i na widok Tao uciekam. Tak, jestem dziwna.
~*~
Opowiadanie z mojego starego bloga, na który zapomniałam hasło i login xPMyślę, że się podoba. Choć wątpię, że napiszę coś o Tao, bo od pewnego czasu cierpię na PANDOFOBIĘ i na widok Tao uciekam. Tak, jestem dziwna.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz