Wpatrywałam się w niebo
za oknem. Puszyste białe chmurki przesuwały się leniwie po
błękitnym nieboskłonie.
Trzymałam w reku ołówek
i bawiłam się nim. Miałam zaznaczać odpowiednie odpowiedzi na
teście, jednak tak piękna pogoda odwróciła moja cała uwagę.
Czułam się trochę senna i skołowana.
Zaczęłam myśleć o
różnych głupotach. Chciałabym coś napisać, narysować.
Odzwierciedlić mój obecny stan.
Jednakże odchrząknięcie
profesora przywróciło moją świadomość na inny, poprawny tor.
Odwróciłam wzrok od nieba i spojrzałam na test, który był już
ostatnim w tym roku.
Zbliżały się wakacje,
temperatury rosły, dni się dłużyły, wszyscy studenci planowali
wyjazdy i imprezy.
Ja nie należałam do tej
grupy. Chciałam spędzić wakacje z rodziną, której nie widziałam
przez bardzo długo. Studiuję w Tokyo, rodzina mieszka nie tylko w
Osace, ale i Busanie w Korei.
Przeczytałam cały
arkusz i pozaznaczałam odpowiednie odpowiedzi. Ten test zawierał
odpowiedzi tylko „ABC”, tak więc nawet najgorsze ofermy mogły
zdać ten test.
Poprawiłam swoje kujonki
i podniosłam rękę. Profesor wstał i podszedł do mnie.
Grzecznie oddałam mu
kartkę, a ten prześledził ją wzrokiem i wskazał kciukiem na
drzwi za sobą.
Spakowałam się i
wstałam, kiedy przeszłam obok mężczyzny uśmiechnął się.
- Jak zawsze świetnie –
szepnął i zgiął kartkę tak, abym zobaczyła czerwony napis
„100%”.
Przytaknęłam lekko
głową i opuściłam sale. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam
słuchać swojego ulubionego rocka. Szłam powoli w kierunku
biblioteki, lecz zatrzymałam się przed oknem i spojrzałam na
niebo. Zaczęły pojawiać się gęste, ciemne chmury. Westchnęłam
ciężko. Taka piękne pogoda diametralnie zmieniła się w ciągu
zwyczajnych 10 minut.
Położyłam dłoń na
klamce drzwi do biblioteki, kiedy poczułam, że komórka w kieszeni
mojej bluzy wibruje. Wyciągnęłam ją i spojrzałam strasznie
zdziwiona na wyświetlacz. Wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- Jin? - mruknęłam i
odsunęłam się od drzwi.
Podeszłam do okna i
przez chwilę wahałam się czy odebrać. W końcu odebrałam.
- Moshimoshi? - odezwałam
się.
- Cześć malutka! -
roześmiał się.
- Dare? - zapytałam,
gdyż ten głos nie należał do mojego kuzyna.
Usłyszałam krótką
przekomarzankę i kłótnie o komórkę między kilkoma osobami. Nie
zdziwiło mnie nawet to, że rozmawiali w języku koreańskim.
- Jin chciałby cię
zaprosić na wakacje do nas … - usłyszałam dosyć miły głos,
który szybko zamilkł.
- Wybacz, one-chan. Sami
debile mnie otaczają – w końcu usłyszałam głos swojego kuzyna.
- A ty niby nie jesteś
debilem? - zachichotałam.
- No dobra masz mnie,
siostrzyczko – zaśmiał się.
Razem z Jinem spędziłam
dzieciństwo, jednakże moi rodzice przeprowadzili się z Seoulu do
Osaki. Traktowaliśmy się jak rodzeństwo od samego początku.
Zawsze razem, obietnica że nigdy się nie rozstaniemy została
złamana kiedy wyjechałam.
- W takim razie, mam się
tylko przywitać i rozłączyć? Skoro to tylko żart twoich kolegów?
- zapytałam.
- W sumie to nie żart. O
której kończysz dzisiaj zajęcia? - zapytał i słyszałam, że
reszta chłopaków śmieje się z niego.
- Mam teraz godzinę
przerwy, potem jeszcze 1,5 godziny, więc tak około 14. -
powiedziałam.
- 16:05 obecność
obowiązkowa na placu przed szkołą! - krzyknęli jednocześnie, aż
upuściłam komórkę.
- Idioci – mruknęłam
i przykucnęłam.
Zabrałam telefon do
ręki, na szczęście nic mu się nie stało. Połączenie dalej było
aktywne, więc przyłożyłam sobie ponownie go do ucha i
wyprostowałam się.
- Przepraszam, komórka
mi wypadła – usprawiedliwiłam się. - Czy wy macie jakieś
szemrane plany co do mnie?
- Nie, nic z tych rzeczy
one-chan! - próbował się bronić.
- Jin, znam Cię jak nikt
inny – westchnęłam. - Wybacz mam jeszcze dzisiaj jeden egzamin,
czy tam test. Jak zwą tak zwą. Musze jeszcze się pouczyć. Do
zobaczenia – rozłączyłam się.
Westchnęłam
zrezygnowana, chowając komórkę i zamknęłam oczy.
- Co on znowu kombinuje?
- powiedziałam do siebie.
Otwarłam oczy i weszłam
w końcu do biblioteki.
Uczyłam się w
bibliotece dłużej niż planowałam. Pozbierałam notatki z
geografii i połowa spadła mi na podłogę.
- Oj – usłyszałam za
sobą.
Odwróciłam się i
zobaczyłam wysokiego ciemnowłosego Koreańczyka. Wyglądał na
trochę zdziwionego, aczkolwiek zaczął mi pomagać.
- Gamsa – powiedziałam.
Zaśmiał się i podał
mi arkusze. Kiedy złapałam je, poczułam, że opuszkami palców
dotknęłam jego dłoni.
Podniosłam głowę znad
kartek i spojrzałam prosto w oczy nieznajomego. Poczułam wypieki na
twarzy i szybko zabrałam to co moje, zabrałam rzeczy i opuściłam
pomieszczenie.
Chłopak uśmiechał się
jak idiota, lecz było miłe z jego strony, że mi pomógł.
Założyłam kosmyk włosów zza ucho i uśmiechnęłam się idąc
szybko na zajęcia.
Kiedy chciałam otworzyć
drzwi na salę, przeprosić za swoje spóźnienie profesorkę i
wytrzymać dociekliwe spojrzenia pozostałych studentów.
Położyłam dłoń na
klamce i nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się w stronę
profesora z historii i opuściłam rękę.
- Yuki pozwolisz ze mną
dobrze? - powiedział.
- Ale je mam jeszcze
zajęcia z profesor Nishino – powiedziałam zdziwiona.
- Spokojnie – machnął
ręką.
Coś od kilku dni dziwnie
zachowuje się profesor.
- Poczekaj chwilę.
Profesor wszedł na salę
i widziałam przez uchylone drzwi, że rozmawia z panią Nishino,
która przytakuje mu i uśmiecha się zalotnie.
Przez całą sale
słyszałam „uuu” od uczniów. Fakt, faktem. Profesor Matsuyama
miało około trzydziestkę na karku i bajerował uczennice nawet o
tym nie wiedząc. Chyba coś między nimi było.
Nauczyciel wrócił i
uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Pójdziemy do mojego
gabinetu, żeby omówić twój wynik – wyjaśnił.
- Dobrze –
przytaknęłam.
Ruszyłam za nauczycielem
do jego gabinetu.
Otworzył mi drzwi i
wpuścił jako pierwszą. Weszłam i poczułam, że dostałam e-mail
na komórkę.
- Siadaj proszę –
powiedział mężczyzna i wskazał na fotel przed biurkiem.
Usiadłam grzecznie, lecz
profesor podszedł do mnie i złapał mnie za kosmyk włosów.
Miałam długie blond
włosy, które sięgały mi prawie do krzyży. Poczułam, że się
czerwienię i uderzyłam profesora w rękę. Odsunęłam się pod
okno i włożyłam rękę do kieszeni, gdzie szybko wybrałam
poprzedni numer, z którym rozmawiałam.
- Słuchaj, Yuki. Jesteś
piękną, mądrą kobietą, której zależy na zaliczeniu na tego
roku – powiedział i dopiero teraz zrozumiałam w jakiej sytuacji
się znalazłam.
- Pan zwariował! -
krzyknęłam.
- Spokojnie, Yuki-chan.
Nie musisz krzyczeć, przecież nikt cię tu nie usłyszy –
ciągnął.
Podbiegłam do drzwi i
próbowałam je odtworzyć, lecz były zamknięte.
- Szlag! - syknęłam.
- Spokojnie, zabawimy
się... a później zobaczymy czy nie powtórzymy tego – powiedział
i zaczął się zbliżać do mnie.
- Nie! Jin, pomocy! -
krzyknęłam.
- Yuki, gdzie jesteś?! -
usłyszałam z telefonu, ponieważ włączyłam głośnik.
- Gabinet profesora
Matsuyamy! - krzyknęłam.
- Nawet twój chłopak
cię nie obroni! - warknął i złapał mnie za nadgarstek, po czym
rzucił na ziemię.
Komórka wyleciała mi z
kieszeni i słyszałam swoje imię, lecz profesor wyłączył go
całkowicie.
Mężczyzna próbował
się do mnie dobrać, próbując rozpiąć mi białe spodenki.
Broniłam się, lecz nic mi się nie udawało.
- Moja mała śnieżynka
– szepnął mi do ucha.
Krzyknęłam na całe
gardło, lecz później profesor zasłonił moje usta dłonią, a
drugą złapał za nadgarstki. Zaczął mnie całować po szyi, potem
po obojczykach.
Byłam przerażona, kiedy
usłyszałam kroki przed drzwiami.
- To tutaj! - usłyszałam
głos za drzwiami.
- Ciii – powiedział
profesor.
Zacisnęłam mocno
powieki i ugryzłam go w rękę.
- Ty zgniła suko! -
wrzasnął i uderzył mnie otwartą dłonią w policzek.
Wstał ze mnie i zaczął
mnie kopać po brzuchu. Nagle drzwi zostały wywarzone, a ja zwijałam
cię z bólu na podłodze.
- Yuki! - usłyszałam
głos swojego kuzyna.
Jin podbiegł do mnie i
posadził.
- One-chan, wszystko
dobrze?! - klepał mnie po policzku.
- Boli.. - mruknęłam i
trzymałam się mocno za brzuch.
- Zaraz cię stąd
zabiorę – powiedział i przytulił.
Otwarłam oczy i
zobaczyłam, że profesora przycisnęło do ziemi kilkoro chłopaków.
Włącznie z moim kuzynem było ich sześciu.
- Idziemy, zaraz
przyjdzie ochrona, a policja już jedzie – powiedział Jin i pomógł
mi stać.
- Ehem...
Nie potrafiłam nic
innego powiedzieć. Chciałam się obudzić z tego całego koszmaru.
Poczułam, że kręci mi
się w głównie i nie potrafiłam ustać na nogach. Ciemnowłosy
zawołał jednego z kolegów i pomógł mi opuścić pomieszczenie.
Niestety, kiedy szliśmy przez korytarz poczułam, że strasznie boli
mnie żebro. Kręciło mi się tak strasznie w głowie, że po kilku
krokach dalej upadłam na ziemię i straciłam przytomność.
Obudziłam się
całkowicie zdezorientowana. Wszędzie waliła mi biel po oczach.
Przecież jak tak mocno świecą ci białe ściany, meble i światło
to, to się nie da inaczej opisać.
Zacisnęłam mocno
powieki i otwarłam po chwili siadając. W końcu nic tak nie raziło.
Pierwsza myśl jaka do mnie dotarła to, ta że jestem w szpitalu.
- Mówiłem ci, abyś nie
szedł do tej biblioteki! - usłyszałam głos za drzwi.
- Wybacz, hyung ale znasz
mnie! Nie potrafię wysiedzieć na miejscu! - tłumaczył się drugi.
- Jeszcze raz Hoseok, a
wtedy inaczej pogadamy – zagroził mu.
Wstałam i podeszłam
powoli do drzwi. Otwarłam je i zobaczyłam zdziwionego kuzyna oraz
tego gościa z biblioteki.
- Jesteście oboje po
tych samych pieniądzach – prychnęłam. - Spać nie dajecie.
- Wybacz one-chan –
powiedział Jin.
- A to kto – wskazałam
na drugiego chłopaka.
- To jest...
- Nazywam się Jung
Hoseok, tancerze z BTS – wykonał piruet i uśmiechnął się
szeroko.
-
Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję za pomoc w bibliotece –
powiedziałam i skłoniłam lekko głowę.
-
Nie ma za co – powiedział.
-
Coś ty zrobił?! -
wrzasnął kuzyn. - J-HOPE! Nagrabiłeś sobie!
Zaczęłam
się śmiać.
-
Możemy iść do domu? - zapytałam, kiedy przestałam się śmiać.
-
Tak, wszystkie badania Ci zrobili, więc tak – zamyślił się Jin.
Weszłam
do sali po rzeczy i założyłam w końcu buty.
-
Tylko my nie wracamy do domu w Osace. Wracamy do Seoulu – oznajmił
mi krewniak.
-
Że co?! - zdziwiłam się i torba spadła mi z łóżka na ziemię.
-
Tak. Masz wakacje i zabieram cię do siebie, a raczej do naszego
dormu – wyjaśnił.
Zasłoniłam
dłonią oczy i westchnęłam ciężko.
-
Tylko mi nie mów, że jesteś …
-
Nic z tych rzeczy! Jestem wokalistą w jednym zespole i wszyscy razem
mieszkamy! - bronił się.
-
Bo dobrze...
Zabrałam
rzeczy i podeszłam do chłopaka.
-
Możemy iść – oznajmiłam śmiejąc się.
Kiedy
opuściłam szpital w towarzystwie kuzyna i jego przyjaciela,
zauważyłam pozostałą piątkę, która uratowała mnie w gabinecie
tego zboczeńca.
-
Yo! Jak się czujesz? - zawołał jeden w ciemnych okularach i z
dużym uśmiechem na twarzy.
-
W miarę – mruknęłam.
-
To tak. To jest Namjoon, zwany RapMon. Yoongi, zwany SUGA. Taehyung,
zwany V oraz Jeongguk i Jimin – przedstawił wszystkich po kolei.
-
Zaraz – pokręciłam głową i wskazałam na Jeongguka. - Gdzieś
słyszałam. Jin przez telefon zawał cię Kooki?
-
Brawo, trafiłaś – zaśmiał
się.
-To
zbieramy się. Za godzinę mamy samolot – oznajmił Namjoon.
-
Jak to teraz?!
-
Nie przejmuj się. Przyjaciółka cię spakowała – powiedział
Hoseok, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Kuzynek
od razu spojrzał na niego z rządzą mordu. Zaczęłam się śmiać.
Jeśli
mam wierzyć na słowo, to mam spędzić z tymi debilami całe
wakacje? O matko, ratuj mnie...

Poznanie takiej zgrai, doprowadzi chyba do załamania nerwowego.
Następna część jeszcze w tym miesiącu.