wtorek, 20 maja 2014

"Szklana pułapka" - część 1

Wpatrywałam się w niebo za oknem. Puszyste białe chmurki przesuwały się leniwie po błękitnym nieboskłonie.
Trzymałam w reku ołówek i bawiłam się nim. Miałam zaznaczać odpowiednie odpowiedzi na teście, jednak tak piękna pogoda odwróciła moja cała uwagę. Czułam się trochę senna i skołowana.
Zaczęłam myśleć o różnych głupotach. Chciałabym coś napisać, narysować. Odzwierciedlić mój obecny stan.
Jednakże odchrząknięcie profesora przywróciło moją świadomość na inny, poprawny tor. Odwróciłam wzrok od nieba i spojrzałam na test, który był już ostatnim w tym roku.
Zbliżały się wakacje, temperatury rosły, dni się dłużyły, wszyscy studenci planowali wyjazdy i imprezy.
Ja nie należałam do tej grupy. Chciałam spędzić wakacje z rodziną, której nie widziałam przez bardzo długo. Studiuję w Tokyo, rodzina mieszka nie tylko w Osace, ale i Busanie w Korei.
Przeczytałam cały arkusz i pozaznaczałam odpowiednie odpowiedzi. Ten test zawierał odpowiedzi tylko „ABC”, tak więc nawet najgorsze ofermy mogły zdać ten test.
Poprawiłam swoje kujonki i podniosłam rękę. Profesor wstał i podszedł do mnie.
Grzecznie oddałam mu kartkę, a ten prześledził ją wzrokiem i wskazał kciukiem na drzwi za sobą.
Spakowałam się i wstałam, kiedy przeszłam obok mężczyzny uśmiechnął się.
- Jak zawsze świetnie – szepnął i zgiął kartkę tak, abym zobaczyła czerwony napis „100%”.
Przytaknęłam lekko głową i opuściłam sale. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać swojego ulubionego rocka. Szłam powoli w kierunku biblioteki, lecz zatrzymałam się przed oknem i spojrzałam na niebo. Zaczęły pojawiać się gęste, ciemne chmury. Westchnęłam ciężko. Taka piękne pogoda diametralnie zmieniła się w ciągu zwyczajnych 10 minut.
Położyłam dłoń na klamce drzwi do biblioteki, kiedy poczułam, że komórka w kieszeni mojej bluzy wibruje. Wyciągnęłam ją i spojrzałam strasznie zdziwiona na wyświetlacz. Wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- Jin? - mruknęłam i odsunęłam się od drzwi.
Podeszłam do okna i przez chwilę wahałam się czy odebrać. W końcu odebrałam.
- Moshimoshi? - odezwałam się.
- Cześć malutka! - roześmiał się.
- Dare? - zapytałam, gdyż ten głos nie należał do mojego kuzyna.
Usłyszałam krótką przekomarzankę i kłótnie o komórkę między kilkoma osobami. Nie zdziwiło mnie nawet to, że rozmawiali w języku koreańskim.
- Jin chciałby cię zaprosić na wakacje do nas … - usłyszałam dosyć miły głos, który szybko zamilkł.
- Wybacz, one-chan. Sami debile mnie otaczają – w końcu usłyszałam głos swojego kuzyna.
- A ty niby nie jesteś debilem? - zachichotałam.
- No dobra masz mnie, siostrzyczko – zaśmiał się.
Razem z Jinem spędziłam dzieciństwo, jednakże moi rodzice przeprowadzili się z Seoulu do Osaki. Traktowaliśmy się jak rodzeństwo od samego początku. Zawsze razem, obietnica że nigdy się nie rozstaniemy została złamana kiedy wyjechałam.
- W takim razie, mam się tylko przywitać i rozłączyć? Skoro to tylko żart twoich kolegów? - zapytałam.
- W sumie to nie żart. O której kończysz dzisiaj zajęcia? - zapytał i słyszałam, że reszta chłopaków śmieje się z niego.
- Mam teraz godzinę przerwy, potem jeszcze 1,5 godziny, więc tak około 14. - powiedziałam.
- 16:05 obecność obowiązkowa na placu przed szkołą! - krzyknęli jednocześnie, aż upuściłam komórkę.
- Idioci – mruknęłam i przykucnęłam.
Zabrałam telefon do ręki, na szczęście nic mu się nie stało. Połączenie dalej było aktywne, więc przyłożyłam sobie ponownie go do ucha i wyprostowałam się.
- Przepraszam, komórka mi wypadła – usprawiedliwiłam się. - Czy wy macie jakieś szemrane plany co do mnie?
- Nie, nic z tych rzeczy one-chan! - próbował się bronić.
- Jin, znam Cię jak nikt inny – westchnęłam. - Wybacz mam jeszcze dzisiaj jeden egzamin, czy tam test. Jak zwą tak zwą. Musze jeszcze się pouczyć. Do zobaczenia – rozłączyłam się.
Westchnęłam zrezygnowana, chowając komórkę i zamknęłam oczy.
- Co on znowu kombinuje? - powiedziałam do siebie.
Otwarłam oczy i weszłam w końcu do biblioteki.

Uczyłam się w bibliotece dłużej niż planowałam. Pozbierałam notatki z geografii i połowa spadła mi na podłogę.
- Oj – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego ciemnowłosego Koreańczyka. Wyglądał na trochę zdziwionego, aczkolwiek zaczął mi pomagać.
- Gamsa – powiedziałam.
Zaśmiał się i podał mi arkusze. Kiedy złapałam je, poczułam, że opuszkami palców dotknęłam jego dłoni.
Podniosłam głowę znad kartek i spojrzałam prosto w oczy nieznajomego. Poczułam wypieki na twarzy i szybko zabrałam to co moje, zabrałam rzeczy i opuściłam pomieszczenie.
Chłopak uśmiechał się jak idiota, lecz było miłe z jego strony, że mi pomógł. Założyłam kosmyk włosów zza ucho i uśmiechnęłam się idąc szybko na zajęcia.

Kiedy chciałam otworzyć drzwi na salę, przeprosić za swoje spóŸźnienie profesorkę i wytrzymać dociekliwe spojrzenia pozostałych studentów.
Położyłam dłoń na klamce i nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się w stronę profesora z historii i opuściłam rękę.
- Yuki pozwolisz ze mną dobrze? - powiedział.
- Ale je mam jeszcze zajęcia z profesor Nishino – powiedziałam zdziwiona.
- Spokojnie – machnął ręką.
Coś od kilku dni dziwnie zachowuje się profesor.
- Poczekaj chwilę.
Profesor wszedł na salę i widziałam przez uchylone drzwi, że rozmawia z panią Nishino, która przytakuje mu i uśmiecha się zalotnie.
Przez całą sale słyszałam „uuu” od uczniów. Fakt, faktem. Profesor Matsuyama miało około trzydziestkę na karku i bajerował uczennice nawet o tym nie wiedząc. Chyba coś między nimi było.
Nauczyciel wrócił i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Pójdziemy do mojego gabinetu, żeby omówić twój wynik – wyjaśnił.
- Dobrze – przytaknęłam.
Ruszyłam za nauczycielem do jego gabinetu.
Otworzył mi drzwi i wpuścił jako pierwszą. Weszłam i poczułam, że dostałam e-mail na komórkę.
- Siadaj proszę – powiedział mężczyzna i wskazał na fotel przed biurkiem.
Usiadłam grzecznie, lecz profesor podszedł do mnie i złapał mnie za kosmyk włosów.
Miałam długie blond włosy, które sięgały mi prawie do krzyży. Poczułam, że się czerwienię i uderzyłam profesora w rękę. Odsunęłam się pod okno i włożyłam rękę do kieszeni, gdzie szybko wybrałam poprzedni numer, z którym rozmawiałam.
- Słuchaj, Yuki. Jesteś piękną, mądrą kobietą, której zależy na zaliczeniu na tego roku – powiedział i dopiero teraz zrozumiałam w jakiej sytuacji się znalazłam.
- Pan zwariował! - krzyknęłam.
- Spokojnie, Yuki-chan. Nie musisz krzyczeć, przecież nikt cię tu nie usłyszy – ciągnął.
Podbiegłam do drzwi i próbowałam je odtworzyć, lecz były zamknięte.
- Szlag! - syknęłam.
- Spokojnie, zabawimy się... a później zobaczymy czy nie powtórzymy tego – powiedział i zaczął się zbliżać do mnie.
- Nie! Jin, pomocy! - krzyknęłam.
- Yuki, gdzie jesteś?! - usłyszałam z telefonu, ponieważ włączyłam głośnik.
- Gabinet profesora Matsuyamy! - krzyknęłam.
- Nawet twój chłopak cię nie obroni! - warknął i złapał mnie za nadgarstek, po czym rzucił na ziemię.
Komórka wyleciała mi z kieszeni i słyszałam swoje imię, lecz profesor wyłączył go całkowicie.
Mężczyzna próbował się do mnie dobrać, próbując rozpiąć mi białe spodenki. Broniłam się, lecz nic mi się nie udawało.
- Moja mała śnieżynka – szepnął mi do ucha.
Krzyknęłam na całe gardło, lecz później profesor zasłonił moje usta dłonią, a drugą złapał za nadgarstki. Zaczął mnie całować po szyi, potem po obojczykach.
Byłam przerażona, kiedy usłyszałam kroki przed drzwiami.
- To tutaj! - usłyszałam głos za drzwiami.
- Ciii – powiedział profesor.
Zacisnęłam mocno powieki i ugryzłam go w rękę.
- Ty zgniła suko! - wrzasnął i uderzył mnie otwartą dłonią w policzek.
Wstał ze mnie i zaczął mnie kopać po brzuchu. Nagle drzwi zostały wywarzone, a ja zwijałam cię z bólu na podłodze.
- Yuki! - usłyszałam głos swojego kuzyna.
Jin podbiegł do mnie i posadził.
- One-chan, wszystko dobrze?! - klepał mnie po policzku.
- Boli.. - mruknęłam i trzymałam się mocno za brzuch.
- Zaraz cię stąd zabiorę – powiedział i przytulił.
Otwarłam oczy i zobaczyłam, że profesora przycisnęło do ziemi kilkoro chłopaków. Włącznie z moim kuzynem było ich sześciu.
- Idziemy, zaraz przyjdzie ochrona, a policja już jedzie – powiedział Jin i pomógł mi stać.
- Ehem...
Nie potrafiłam nic innego powiedzieć. Chciałam się obudzić z tego całego koszmaru.
Poczułam, że kręci mi się w głównie i nie potrafiłam ustać na nogach. Ciemnowłosy zawołał jednego z kolegów i pomógł mi opuścić pomieszczenie. Niestety, kiedy szliśmy przez korytarz poczułam, że strasznie boli mnie żebro. Kręciło mi się tak strasznie w głowie, że po kilku krokach dalej upadłam na ziemię i straciłam przytomność.




Obudziłam się całkowicie zdezorientowana. Wszędzie waliła mi biel po oczach. Przecież jak tak mocno świecą ci białe ściany, meble i światło to, to się nie da inaczej opisać.
Zacisnęłam mocno powieki i otwarłam po chwili siadając. W końcu nic tak nie raziło. Pierwsza myśl jaka do mnie dotarła to, ta że jestem w szpitalu.
- Mówiłem ci, abyś nie szedł do tej biblioteki! - usłyszałam głos za drzwi.
- Wybacz, hyung ale znasz mnie! Nie potrafię wysiedzieć na miejscu! - tłumaczył się drugi.
- Jeszcze raz Hoseok, a wtedy inaczej pogadamy – zagroził mu.
Wstałam i podeszłam powoli do drzwi. Otwarłam je i zobaczyłam zdziwionego kuzyna oraz tego gościa z biblioteki.
- Jesteście oboje po tych samych pieniądzach – prychnęłam. - Spać nie dajecie.
- Wybacz one-chan – powiedział Jin.
- A to kto – wskazałam na drugiego chłopaka.
- To jest...
- Nazywam się Jung Hoseok, tancerze z BTS – wykonał piruet i uśmiechnął się szeroko.
- Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję za pomoc w bibliotece – powiedziałam i skłoniłam lekko głowę.
- Nie ma za co – powiedział.
- Coś ty zrobił?! - wrzasnął kuzyn. - J-HOPE! Nagrabiłeś sobie!
Zaczęłam się śmiać.
- Możemy iść do domu? - zapytałam, kiedy przestałam się śmiać.
- Tak, wszystkie badania Ci zrobili, więc tak – zamyślił się Jin.
Weszłam do sali po rzeczy i założyłam w końcu buty.
- Tylko my nie wracamy do domu w Osace. Wracamy do Seoulu – oznajmił mi krewniak.
- Że co?! - zdziwiłam się i torba spadła mi z łóżka na ziemię.
- Tak. Masz wakacje i zabieram cię do siebie, a raczej do naszego dormu – wyjaśnił.
Zasłoniłam dłonią oczy i westchnęłam ciężko.
- Tylko mi nie mów, że jesteś …
- Nic z tych rzeczy! Jestem wokalistą w jednym zespole i wszyscy razem mieszkamy! - bronił się.
- Bo dobrze...
Zabrałam rzeczy i podeszłam do chłopaka.
- Możemy iść – oznajmiłam śmiejąc się.

Kiedy opuściłam szpital w towarzystwie kuzyna i jego przyjaciela, zauważyłam pozostałą piątkę, która uratowała mnie w gabinecie tego zboczeńca.
- Yo! Jak się czujesz? - zawołał jeden w ciemnych okularach i z dużym uśmiechem na twarzy.
- W miarę – mruknęłam.
- To tak. To jest Namjoon, zwany RapMon. Yoongi, zwany SUGA. Taehyung, zwany V oraz Jeongguk i Jimin – przedstawił wszystkich po kolei.
- Zaraz – pokręciłam głową i wskazałam na Jeongguka. - Gdzieś słyszałam. Jin przez telefon zawał cię Kooki?
- Brawo, trafiłaś – zaśmiał się.
-To zbieramy się. Za godzinę mamy samolot – oznajmił Namjoon.
- Jak to teraz?!
- Nie przejmuj się. Przyjaciółka cię spakowała – powiedział Hoseok, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Kuzynek od razu spojrzał na niego z rządzą mordu. Zaczęłam się śmiać.

Jeśli mam wierzyć na słowo, to mam spędzić z tymi debilami całe wakacje? O matko, ratuj mnie...


Poznanie takiej zgrai, doprowadzi chyba do załamania nerwowego.
Następna część jeszcze w tym miesiącu.